piątek, 23 grudnia 2011

Emilia Plak: paralotnia jest wyjątkowa

Archiwum Emilii Plak
O lataniu marzyła będąc jeszcze dzieckiem. - Z okna mojego pokoju, widziałam codziennie samoloty oraz najbardziej mnie interesujące – szybowce – mówi w wywiadzie Emilia Plak.

Jak zaczęła się Pani przygoda z paralotniarstwem?

Od dziecka – jak wielu z nas – marzyłam o lataniu. Trudno mi powiedzieć, skąd się to we mnie wzięło, ponieważ nie mam nikogo w rodzinie, kto mógłby mnie zarazić taką pasją.

    


Może mieszkała Pani blisko lotniska...?

Archiwum Emilii Plak
Tak, od 6 roku życia mieszkałam w bloku na Warszawskim osiedlu Chomiczówka, niedaleko lotniska Babice – Bemowo. Z okna mojego pokoju, widziałam codziennie samoloty oraz najbardziej mnie interesujące – szybowce. Pamiętam też, że wydawało mi się to bardzo piękne, jednak zupełnie dla mnie niedostępne (również ze względów finansowych). Pewnego dnia, przyjaciel rodziny z Kalisza, (miasto, z którego pochodzi moja mama, i gdzie się urodziłam) odwiedził nas w Warszawie i pochwalił się zdjęciami z kursu paralotniowego w Jeżowie Sudeckim. Wtedy, pierwszy raz – na zdjęciu – zobaczyłam paralotnie. Nie mogłam uwierzyć, w jak prosty i bardzo piękny sposób, można unieść się w powietrze. Moja decyzja była natychmiastowa. W następny weekend byłam już w Jeżowie! Był 1997 rok.

Autor zdjęcia: Franck Simonnet
Co jest tak wciągającego w tym sporcie?

Paralotnia jest wyjątkowa ze względu na swoją prostotę. Za pomocą kawałka materiału i wygodnej uprzęży (siedziska) – sprzętu, który mieści się w plecaku i waży ok 15 kg – można wzbić się w powietrze i latać podobnie jak latają ptaki. Czyż to nie piękne? Nie trzeba mieć dużo pieniędzy, specjalnego dużego pasa startowego, załogi, ludzi do pomocy; wystarczy sprzęt w plecaku, górka ze znajomym startowiskiem i sprzyjająca pogoda. Finansowo i fizycznie jest to sport dostępny dla każdego. W tym tkwi jego piękno.

A pozostałe sporty lotnicze?... np. motolotnie, samoloty?

Motolotnie i samoloty – owszem, ale to już sport dużo droższy i zupełnie innego rodzaju lotnictwo. Samoloty ultralekkie mnie nie pociągają. Rozpoczęłam naukę latania na motolotni, którą zamierzam kontynuować w niedalekiej przyszłości. Z innych sportów lotniczych pociągają mnie balony na ogrzane powietrze oraz spadochroniarstwo.

Archiwum Emilii Plak
Lata Pani „swobodnie” i z napędem. Sukcesy osiąga Pani jednak głównie w tej drugiej formie…dlaczego?

Tak, rzeczywiście. W 1997 roku rozpoczęłam naukę latania swobodnego. O napędzie do paralotni jeszcze wtedy nie słyszałam. Początkowo, paralotnia została skonstruowana z myślą o lataniu swobodnym – w górach, na klifach lub za wyciągarką. Do lotu potrzebne są odpowiednie warunki termiczne lub żaglowe. Pilot siedzi wygodnie w miękkim siedzisku – uprzęży. Aby pozostać w powietrzu, musi nauczyć się wykorzystywać naturalne prądy wznoszące – podobnie jak ptaki, tylko że my nie możemy latać niezależnie, machając skrzydłami. Napęd to genialny wynalazek. Umożliwia lot na paralotni bez startowiska w górach, za wyciągarką lub na klifie i bez specyficznych warunków termicznych. Zakładamy silnik na plecy, startujemy z terenu płaskiego – dowolnej łąki i lecimy tam, gdzie chcemy. Czyż to nie wspaniałe? Sprzęt nadal mieści się do bagażnika każdego, nawet małego samochodu, natomiast zyskujemy swobodę miejsca i kierunku lotu.

Kiedy zaczęła Pani latać z napędem?

Latanie z napędem rozpoczęłam w 2000 roku. Umożliwił mi mi to mój partner – Ryszard Żygadło (www.paramotor.pl), który był wtedy jednym z pierwszych w Polsce producentów napędów paralotniowych. Swoboda, prostota, niezależność oraz rozpoczęcie własnego biznesu związanego z tym rodzajem sportu, zdecydowały, że moja dalsza kariera jako pilota, poszła bardziej w tym kierunku.

Archiwum Emilii Plak
Sport lotniczy to nadal mało popularny sport w Polsce i za granicą...

Chyba cały czas jest to sport „elitarny”, niemasowy i bez tradycji (w przeciwieństwie do balonów na ogrzane powietrze, spadochroniarstwa czy szybownictwa). Nie przyciąga mediów, również dlatego, że być może jest za mało spektakularny. Zawody są niezrozumiale dla przeciętnego widza. Pilot po starcie odlatuje na daleką trasę i po prostu go nie widać.

W jaki sposób można zatem zwiększyć jego popularność?

Archiwum Emilii Plak
Od niedawna, nasz sport (paralotnie z napędem) – który rozwija się dość dynamicznie- nagle zaczął popularyzować nowego rodzaju zawody. Mam na myśli zawody precyzyjne, podczas których piloci o wysokich kwalifikacjach, latają nisko i przed oczami widza, wykonują slalomy na czas, okrążają 12 metrowe nadmuchiwane pylony (podobnie jak słynny RedBull Air Race), podnoszą i przenoszą z ziemi różne przedmioty - piłki lub obręcze. Akcja jest szybka, dynamiczna, interesująca i zrozumiała dla widza. Tego rodzaju zawody są dużo bardziej spektakularne, ciekawe dla mediów i publiczności. To ma przyszłość!

Nawiązując do poprzedniego pytania - lotnictwo - jest nadal mało popularne także wśród kobiet….a może się mylę?

Rzeczywiście, 10 lat temu, gdy ja zaczynałam latanie z napędem, był to sport bardzo mało popularny wśród kobiet. Teraz jest ich troszkę więcej, ale wciąż bardzo niewiele. Właściwie trudno mi powiedzieć, dlaczego? Chyba z tego samego powodu, z którego kobiet mało jest we wszystkich sportach motorowych (motocross, wyścigi motocyklowe i samochodowe). Dziewczyny nie bardzo lubią silniki. W paralotniach z napędem, dodatkową przeszkodą jest ciężar sprzętu noszonego na plecach podczas startu. Lecz przy odrobinie motywacji i pracy – te 2 elementy stają się tak mało znaczące w porównaniu z pięknem wykonywanego lotu! Czasem dziewczynom nie starcza odwagi spróbować! Szkoda.

Archiwum Emilii Plak
Wiem, że dużo Pani podróżuje po świecie...

Tak, uwielbiam podróże. Uważam, że są warte każdych pieniędzy. A podróżowanie z paralotnią i napędem jest wyjątkowo piękną przygodą. Podróżuję w związku z prowadzonym biznesem, zawodami i imprezami lotniczymi, ale również bardzo dużo prywatnie. Aktualnie można nabyć DVD z mojej podróży do Ameryki Południowej (Peru, Chile, Boliwia). Jest to produkcja półamatorska, pokazująca wiele ciekawych miejsc z lotu ptaka.

Gdzie Pani obecnie mieszka?

Aktualnie mieszkam w Hiszpanii, na pięknym wybrzeżu Costa Brava. Jest to wymarzone miejsce do życia dla osób uprawiających aktywnie różnego rodzaju sporty. Jest wybrzeże i góry oraz 4 lotniska, z których można tanimi liniami dostać się niemal wszędzie. Ważna jest też pogoda - tutaj mogę latać cały rok.

Czy prowadzi Pani nadal swoją firmę paralotniową?
Archiwum Emilii Plak

Tak, nadal prowadzę własną firmę w Polsce. Jestem importerem paralotni Paramania i Swing w Polsce. Ponieważ nie mieszkam już w Polsce, właściwą sprzedaż wykonują już moi partnerzy biznesowi. Wykorzystuję też zarejestrowaną działalność gospodarczą do kontraktowych prac dla innych firm w Unii Europejskiej. Co roku, pod koniec marca przyjeżdżam na ogólnopolskie targi paralotniowe – Paragiełdę (Warszawa). Spotykam tam wielu znajomych, moich byłych uczniów (w latach 2007 – 2010 prowadziłam własną szkołę paralotniową) i kolegów instruktorów. Polecam ją każdemu.

Czy z latania, z tego co Pani robi można wyżyć?

Oczywiście, że można. Jest to sport i biznes jak każdy inny. Można prowadzić szkołę, usługi turystyczne, handel, produkcję sprzętu...jest wiele możliwości. Ja właściwie mam doświadczenie we wszystkim po trochu, każdorazowo z sukcesem. Aktualnie zajmuję się wciąż handlem, oprócz tego również pokazami lotniczymi, profesjonalnym filmowaniem i fotografowaniem. Przez ostatnie 2 lata byłam menedżerem dość znanej firmy produkującej paralotnie.

Archiwum Emilii Plak
Poza lataniem kocha Pani motory…to taka Pani druga pasja?

Moją wielką pasją są motocykle. Od dziecka je uwielbiałam. W 1997 roku, kolega zbudował dla mnie mój pierwszy, własny motocykl. Był to mały Custom Chopper na bazie silnika i przerobionej ramy - Yamaha SR400SP. Jeździłam bardzo dużo po Polsce, również z Warszawy do Jeżowa Sudeckiego na kurs paralotniowy. Od tamtej pory posiadałam wiele różnych motocykli. Aktualnie posiadam 3 w Hiszpanii (KTM200 EXC enduro, Sherco 250 trial i Yamaha DT125 do użytku na co dzień) i 2 motocykle w Polsce (Yamaha SRX600 - odrestaurowana przeze mnie w 2007 roku oraz tuningowany skuter Piaggio). Tutaj w Empuriabrava mam znajomych, z którymi jeździmy enduro po okolicznych górach. Jest też kilka profesjonalnych torów motocrossowych. To wymarzone miejsce do tego sportu. Nigdy nie startowałam w zawodach. Sport ten uprawiam jedynie amatorsko i ze znajomymi.

Archiwum Emilii Plak
Jak zachęciłaby Pani ludzi do uprawiania sportów lotniczych, np. paralotniarstwa? Krąży wiele stereotypów, że to m.in. niebezpieczny i przede wszystkim drogi sport...

Paralotniarstwo nie jest tanim sportem, ale jest najtańszym sportem lotniczym. Jeśli ktoś marzy o lataniu, paralotnia jest najprostszym sposobem. Wystarczy zapisać się na kurs i spróbować - nie trzeba od razu inwestować we własny sprzęt. Można też wykupić jedynie lot z instruktorem w tandemie, aby po praz pierwszy zasmakować jak to jest. Paralotnia pozwala na wyjątkowy sposób spojrzenia na świat – z góry, z lotu, ale niżej i bliżej niż z samolotu, to naprawdę wspaniałe! Latać może niemal każdy. Znam osoby rozpoczynające w wieku zaledwie kilku lat. Natomiast moi najstarsi kursanci mieli około 70 lat! Jeśli chodzi o kwalifikacje fizyczne, nie ma tu żadnych bardziej specjalnych wymagań, niż prawo jazdy samochodowe. Jak już mówiłam, każdy może spróbować, nie każdy musi kontynuować, jeśli uzna, że jednak nie jest to sport dla niego. Sport paralotniowy, podobnie jak każdy sport lotniczy, bywa niebezpieczny - zwłaszcza jeśli nie przestrzega się podstawowych zasad bezpieczeństwa. Wymaga też wyobraźni i pokory.

Autor zdjęcia: Franck Simonnet
Kogo Pani podziwia?

To trudne pytanie dla mnie. W ciągu swojego życia, spotkałam na swojej drodze kilka bardzo mądrych osób. Zawdzięczam im wiele. Łącznie z moimi rodzicami, siostrą, partnerami i najbliższymi przyjaciółmi, którzy są dla mnie jak rodzina. Moim 100 proc. idolem jest Dalajlama. Sportowców zawsze podziwiam za wytrwałość, w każdej dyscyplinie, ale żadne nazwisko nie przychodzi mi do głowy. Być może Lance Armstrong i nasza polska gwiazda sportów motocyklowych (enduro i trial) – Tadeusz Błażusiak.

Ulubiony film, książka, artysta muzyczny (zespół)?

Zawsze mam czas na dobrą książkę, muzykę czy film. Są ważną częścią mojego życia, jak każdego z nas. Mogłabym wymienić wiele tytułów, nie mam jednego ulubionego.
„It’s not about the bike” - Lance'a Amstronga, wszystkie książki Dalajlamy, „Zen i sztuka obsługi motocykla” - Roberta Pirsiga, „Świat według Garpa”- Johna Irvinga. To zaledwie pierwsze kilka, które przychodzą mi do głowy. Wszystkie książki i filmy przekazuję dalej, kolejnej osobie.

Czy ma Pani jakieś marzenia?

Wiele z moich marzeń udało się zrealizować. Kocham swoje życie i uważam, że wykorzystuje dobrze każdy jego moment. Przynajmniej najlepiej jak potrafię. Bardzo chciałabym móc kontynuować pracę w działalności, która mnie rozwija, nie do której jestem zmuszona, ze względu na sytuację finansową. Chciałabym również zachować wolność czasu i lokalizacji, aby nadal móc podróżować i pozostać blisko mojego partnera. Chciałbym mieć możliwość pomocy w realizacji marzeń innych. Sukcesy sportowe są dla mnie ważne, ale już mnie tak nie satysfakcjonują jak kiedyś. To już było.